-Pracować? - zapytał mężczyzna. - W mojej gazecie?
Laura uśmiechnęła się najseksowniej jak tylko potafiła. Rozmowa nie toczyła się tak, jak to sobie wyobrażała.
Wiele słyszała o redaktorze naczelnym, Karolu Urbańskim, więc ubrała się skąpo ale elegancko. Jej zgrabna sylwetka, dopełniona odkrytymi nogami i dekoltem, wykonała swoje zadanie: facet wpuścił ją do gabinetu. Teraz miał się zgodzić tylko na jej propozycję.
Inaczej też wyobrażała sobie gabinet Urbańskiego. Myślała, że to będzie ciasne, zaciemnione pomieszczenie, wypełnione po brzegi książkami, broszurami, gazetami i wycinkami z gazet. Niczym z lat siedemdziesiątych w tanim brukowcu w Stanach. Tymczasem, meble były bardzo nowoczesne i wygodne. Na biurku leżała tylko teczka z jej CV razem z tekstami próbnymi i komputer. Wnętrze było jasne i przestronne. Oszklona ściana za plecami dziennikarza dawała widok na miasto tętniące życiem. Inne ściany też były szklane, cała redakcja miała doskonały widok na szefa rozmawiającego z nią, Nie miała tyle swobody, ile chciała.
Mężczyzna nie rozumiał, o co jej chodzi. Idiota. To takie trudne?
Wyglądał na czterdziestkę, ale wiedziała, że jest starszy. Był nawet niezły: brunet z delikatnymi pasmami siwych włosów, nawet przystojna twarz, okulary. Miał mały brzuszek, ale za to był świetnie ubrany. Rzadko widywała dziennikarzy w dobrze dobranej, eleganckiej koszuli.
-Może wyjaśnię. - Laura była trochę skrępowana. Miała wrażenie, że całe piętro wlepia w nią oczy. - Chciałabym pracować dla pana. - Przełknęła ślinę. - Pisać poważne artykuły i...
-Pisać poważne artykuły? - zapytał ironiczne. Laura spąsowiała. - Nie rozumiem. Sugerujesz, - powiedział przechodząc od razu na "ty". - Sugerujesz, że teksty tutaj nie są profesjonale i "poważne"?
-Nie, nie o to mi chodziło, ja po prostu... - Zaczęła się tłumaczyć.
-Wysłów się, dziewczyno. - Zniecierpliwiony spojrzał na zegarek.
-Do tej pory napisałam kilka tekstów, ale chciałabym, pod pana okiem, napisać coś poważniejszego, co później ukazałoby się...
- Te twoje teksty... - Rzucił okiem na plik kartek. - Są liryczne. - Uśmiechnął się kpiąco. - Chyba nie wiesz, jak działa taka gazeta, nie?
Laura odruchowo poprawiła włosy.
-Nie widzę tu dla ciebie miejsca. - Dokończył. Przesunął teczkę na skraj biurka. Czekał aż Przybylska ja zabierze i wyjdzie zapłakana.
-Proszę dać mi szansę. - Nadal tam siedziała, z paznokciami wbitymi w dłonie.
-Czym byś się chciała zajmować? Nie ujęłaś czegoś w si-vi? Jesteś jakąś specjalistką? Może politologia? - Pokręciła przecząco głową. - Nie? Ekonomia? Kultura? Socjologia? Prawo? Technologia? Cokolwiek?
Nie odpowiedziała. Wytrzymała natarczywy wzrok redaktora Urbańskiego.
-Więc co chcesz u nas napisać? Nie publikujemy porad dietetycznych ani opowiadań w odcinkach. I na pewno nie takich słabych. - Opadł na oparcie czarnego skórzanego fotela.
Zapadła cisza.
-Dziennikarstwo śledcze - powiedziała spokojnie, pewna siebie. - Nie pożałujesz. - Też przeszła na "ty". - Daj mi tylko temat, a napiszę świetny artykuł.
Po raz pierwszy patrzył na nią zaciekawiony. Była atrakcyjna i wiedziała o tym. Zgrabne, długie nogi, wąska talia, niewielki ale efektowny biust... Długie blond włosy i ładniutka twarzyczka. Długie rzęsy. Odważna. Wytrwała. Dwadzieścia lat - to już wyczytał z jej dokumentów. Studentka dietetyki.-Dobra. - Oparł się łokciami o blat, zaplótł palce. - Napiszesz coś w naszym stylu. Ma być porządne, profesjonalne. Sama znajdź temat, który mnie zainteresuje. Jeśli tekst będzie dobry, opublikujemy go i dobrze ci zapłacę.
Uśmiechnęła się triumfująco. Przyszła by osiągnąć cel. Wygrała.
-Na kiedy?
-Bezterminowo. Jak napiszesz, przyjdź. - Westchnął. - To wszystko. Możesz iść.
Wyszła bez słowa kołysząc biodrami. Tego oczekiwał.
Patrzył na jej tyłek dopóki nie zniknęła wśród pracowników. Tego oczekiwała.
Teczka wylądowała w koszu.